Forum www.bootleg.fora.pl Strona Główna www.bootleg.fora.pl
Dyskusje o polskiej muzyce czasów bezprawia
 
 FAQFAQ   SzukajSzukaj   UżytkownicyUżytkownicy   GrupyGrupy   GalerieGalerie   RejestracjaRejestracja 
 ProfilProfil   Zaloguj się, by sprawdzić wiadomościZaloguj się, by sprawdzić wiadomości   ZalogujZaloguj 

KRÓTKI KURS POLSKIEGO PUNKROKA

 
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum www.bootleg.fora.pl Strona Główna -> Muzyka polska
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
arturro
Administrator



Dołączył: 07 Lut 2010
Posty: 31
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Karaiby

PostWysłany: Wto 3:28, 16 Lut 2010    Temat postu: KRÓTKI KURS POLSKIEGO PUNKROKA

KRÓTKI KURS PUNKROKA ( ze strony [link widoczny dla zalogowanych])



Oj!!! Są takie miejsca w Warszawie, gdzie wznoszą niekiedy ten okrzyk osobnicy w wieku średnim. Nie odmawiając sobie uciech stołu, prowadzą niespieszne wspominki o tych dziejach, kiedy to agrafki sprzedawano wprawdzie na kartki, za to nie było jeszcze w mieście dilerów i kilerów. To obraduje grupa "ZBOWiD-u", weterani punkowego Związku Bojowników o Wolność i Demokrację. Niewdzięczna Ojczyzna o nich zapomniała...

Jerry Garda powiadał, że kto pamięta lata 60-te zapewne zmyśla, bo za dużo się wtedy "towaru kręciło" w towarzystwie, żeby ktokolwiek mógł coś pamiętać. Wprawdzie Warszawa nie Kalifornia, ale i mnie pamięć do dat i historycznych wydarzeń dziwnie nie służy. Musiałem więc sięgnąć do kalendarzy i rozmaitych dzienników, by sobie to i owo przypomnieć.

1978 r. - ogólnie rzecz biorąc: Najpierw kilka słów o Polskim Punku (PP). Rację mają starzy towarzysze z Wydziału Młodzieżowego PZPR, że punkową modę importowano ze "zgniłego Zachodu". W '78 r. w gazetach pojawiały się tu i ówdzie notatki o brudnej, hałaśliwej młodzieży o odstraszającym wyglądzie, obwieszonej agrafkami i popijającej piwo na rogach ulic. Młodzież ta wyznaje kult nienawiści i pluje na siebie...". Prasa przedstawiała tą drogą ostateczny upadek i nihilizm Zachodu. Nic dziwnego, że części polskiej młodzieży rzecz trafiła do gustu.

Rok '78 to był już bardzo "schyłkowy Gierek". Ekipa tego ostatniego doprowadziła kraj na skraj finansowej zapaści, by potem - jak mawiali dowcipni - "wykonać śmiały krok do przodu". Zmęczeni posthipisi rzępolili nieznośnie długie solówki, na dancingach podpici bankietowicze kołysali się wdzięcznie w rytm Abby i afrykańsko-niemieckich przebojów Boney-M i Gumbaja. Popersi i inne gnidy dworskie panoszyli się na Starówce. W Warszawie szczytem luksusu był zbudowany przez Szwedów Hotel Forum, w którym brylowali cinkciarze, tajni agenci i prostytutki. W sklepach puchy, płyt na lekarstwo, głód świata i zabawy nienasycony.

Kwiecień 78: Henryk Gajewski, niezmiernie pracowity i ruchliwy szef Galerii Remont w Warszawie, organizował pierwszy festiwal sztuki performance. Obok awangardzistów postanowił nań zaprosić grupę VideoHeads z Amsterdamu i londyński zespół punkowy The Raincoats. Rzecz odbywała się w klubie Remont, prowadzonym przez Socjalistyczny Związek Studentów Polskich. Takie kluby, a było ich - rozsianych po całej Polsce - sporo, pełniły rolę "wentylów bezpieczeństwa". Dla młodych karierowiczów, którzy wstąpili do partii, zapewniały przy tym lokal na popijawy i inne draństwa. Niemniej sporo się wartościowych rzeczy w takich klubach wydarzyło - wystaw, pokazów filmowych, koncertów jazzowych. Henio sprezentował stolicy występ prawdziwych punkowców. Razem z Tomkiem Lipińskim pracowaliśmy na tym festiwalu jako tłumacze-piloci; trochę dla forsy, trochę dla przygody. No i ci Raincoats...

Lipa, czyli Franz, jakoś się dziwnie od pewnego czasu ubierał, chociaż jeszcze poprzedniego lata wygrywał na Barbakanie "dylany" i południowoamerykańskie rytmy Airto Moreiry. Chyba wtedy dostał pierwsze płyty Sex Pistols i kogoś tam jeszcze, więc na występ Raincoatsów był przygotowany. Zespół - trzy dziewczyny i Nick, perkusista - był arcymiły, grał trochę melancholijnego punka, za to w hotelu (nasze socjalistyczne, luksusowe Forum) zalał wodą podłogę i sympatycznie narozrabia. =Największym zaskoczeniem na koncercie była obecność kilku młodzieńców w czarnych marynarkach, z agrafkami - jeden miał wetkniętą nawet w policzek (potem odkryliśmy ten patent na bezbolesne "przekłuwanie"). Była o grupa Krzyśka M., w której m.in. byłem Ja, Wojtas i kilku gości z giełdy płytowej=[Miro]

Lato '78: z Konstancją na wybiegu. "Wybieg" to byt warszawski (Rynek Staregomiasta; w ogródku Hortexu zasiadali latem przyszli ZBOWiD-owcy PE. Była kawa, lody z przywiędłymi truskawkami, zero alkoholu, co zresztą nam nie przeszkadzało, bo napojów wyskokowych raczej nie używaliśmy(!) (pijusy i żule to byli "oni", ludzie systemu). Nazwę "wybieg" puściła w obieg Konstancja Julia Ostoja Radogost Uniechowska (córka rysownika Antoniego Uniechowskiego), u której spotykali się często warszawscy punkowcy z opcji "tilterskiej". W mieszkaniu wypełnionym antykami, starymi bibelotami z tureckim bębnem wojennym i rogiem jednorożca włącznie, dziwnie kontrastowało organizacyjne odzienie, szpiczaste fryzury itp. Uwielbiana przez wszystkich mama Konstancji, pani Felicja, z wdziękiem tolerowała towarzystwo, natomiast jej znajomy, rysownik i wielbiciel horroru, Franciszek "Byk" Starowieyski, usiłował przelicytować młodych, twierdząc, że on prawdziwych londyńskich punkowców zna i wie, że są o niebo od nas lepsi - mają marynarki naszpikowane ostrymi szpilkami, które groźnie ranią potencjalnego napastnika. W tym wspaniałym domu Konstancja prowadziła punkowski salonik, na parkietach którego anarchizujący frustraci mogli wreszcie się poczuć jak awangardyści.

Listopad 78: Deadlock, Speedboats i German matches w Gdańsku.

Deadlock to była grupa-legenda, przez niektórych - na przykład Kazika - stawiana na równi z Brygadą Kryzys. - Deadlock byt zjawiskiem koncertowym na pewno niepowtarzalnym -mówi Kazik. - To kapela, która potrafiła zrobić niemalże misterium z koncertu w klubie. Mimo ze ledwo umieli dźwięk wydobyć z instrumentów.

Jesień-zima 78: KSU oraz Fornit.

W Ustrzykach Dolnych powstaje zespół KSU, a w Warszawie Paweł Kelner zakłada Fornit. Pablo wspomina w "Pasażerze": Trzy akordy i jazda... Jak mieliśmy zagrać pierwszy koncert w moim liceum w Wilanowie, to Misiek (perkusista) nie dość, że grać za bardzo nie potrafił, to jeszcze tego dnia nie był w stanie w ogóle grać. Więc zamiast niego zagrał z nami stary, łysy zgred z kapeli knajpianej i czadził na maksa.

Wiosna 79: Warszawa-Gdansk-Warszawa. Kursująca po Wybrzeżu grupka -Franz, Konstancja, Rastaman i inni - poznaje "załogę gdańską", wśród nich członków Deadlocka, Maćka Rudego, Fidela, Pana Różę, Lutra, Szymona oraz Marka Paliniaka i Garego Helia... Po bardziej lub mniej wesołych przygodach, m.in. w nadmorskich komendach MO, silna grupa przybywa do stolicy PRL.

Kazik Staszewski - wówczas w grupie Poland. Na Festiwalu Nowej Fali w Toruniu pryskał na ludzi farbą w spraju.

=Instruktorzy -oficerowie Milicji Obywatelskiej - tłumaczyli swoim podwładnym, że obok gitowców i czynników antysocjalistycznych pojawił się nowy, groźny wróg ludu i Ludowej Ojczyzny - punkowcy. Są oni faszystami, wyróżniają zaś ich spośród tłumu kolczyki i inne niemęskie ozdoby. Na dołku można więc było wylądować za kolczyk, agrawę, brak dowodu i podobne przewinienia; milicjanci straszyli, czasem lali pałami. Pobyt przepisowy: 24 godziny, niekiedy repeta, czyli tzw. "cztery--osiem". Redaktorzy poczytnych dzienników sygnowanych przez jedyną partię oraz szefowie działów w TVP otrzymali półtajne materiały dotyczące "nowych zjawisk młodzieżowych". Jedno z takich opracowań wpadło w nasze ręce. Wymięty kawałek maszynopisu stanowił instruktarz PP. Wojtek świsnął go "staremu". Wkrótce na giełdzie udało się nam podkupić płyty Ramones i Shame'69 i innych. Po południach spotykaliśmy się u Wojtka na "przesłuchaniach". Artykuł opisywał też inne grupy młodzieżowe w Anglii m.in. teddyboys, mods, rockers i hellangels=[Miro]

Kwiecień '79: PP w Warszawie. Koncert The Boors (późniejszy Kryzys) i Adam & Smoki w Aninie - uznawany za symboliczny początek warszawskiej sceny punkowej. No i występ zespołu Liars (z Kazikiem w składzie), grającego numery Buzzcocks, Clash i Magazine - jako "kapela z Manchesteru". Prima aprilis, ale publiczność to kupiła... =nie wszystka, grupa Krzyśka i Wojtka trochę pohałasowała=[Miro]

Brylewski: - Zagraliśmy w Aninie, bo mama Mrówy (Irek Mrowiński - przyp. red.) była tam dyrektorką Domu Kultury. Było daleko i ciężko z dojazdami, ale za to mieliśmy tam dobre warunki. Tak dobre, że można nawet bylo skręcić małą imprezę w sali na 40 osób, która musiała pomieścić 100. Na koncertach zdarzało się, że nagle z głośników płynęły słowa radzieckiego spikera. Na początku wszyscy podejrzewali jakąś prowokację, a okazało się, że to po prostu przez interferencję fal elektromagnetycznych na fuzzach odbieraliśmy fale radiowe.

Lipiec '79: Lubań. "Muzyczny Camping", na którym miały wystąpić Deadlock i Kryzys na sprzęcie pożyczonym od Krystyny Prońko. Nic z tego nie wyszło... koncert przerwały bójki między bramkarzami i punkową publiką. Większość bramoli mało się zresztą od milicji różniła. Same chamy.

Lato '79: Maciek Rudy. Gitarzysta Deadlocka, człowiek o sporym talencie i melancholijnych skłonnościach. Po Lubaniu Maciek wyjechał z Konstancją do Amsterdamu, zażyć nieco swobody i wolności; po powrocie założył w Warszawie, razem z Franzem i Lutrem, efemeryczne combo pod nazwą Deadlock, potem The Artists. Pobyt w stolicy Maćkowi nie służył; wrócił później do Gdańska, zmarł tragicznie. Wtedy to grupa "tiltersów" eksperymentowała z kwasem...

14 Września '79: próba The Artists. Taką właśnie bezpretensjonalną nazwę wymyślili koledzy dla warszawsko-gdańskiej kapeli, w której mieli grać Maciek i Luter z Deadlocka, Franz z Warszawy i ostatecznie Rastaman na basie. Miesiąc później testowano sprawdzoną już nazwę Deadlock, potem jeszcze inne; w listopadzie '79 próba odbyła się pod nowym szyldem: Tilt.

30 października '79: bibułki. Tego rodzaju zapiski w kalendarzu oznaczają jedno: strasznie trudno było te cienkie papierki zdobyć...

10 października '79: koncert Tiltu

W klubie Ursynek. Pierwszy koncert legendarnej grupy odbył się właśnie w tym zapyziałym klubiku na południowych rubieżach Warszawy. Na takie koncerty chadzało się "kupą", w nadziei, że kupy nikt nie ruszy - punkrok był formułą nową i często budzącą nieuzasadnioną agresję wśród tubylców. Tak też było w "Ursynku", klubie SZSP Akademii Rolniczej. Przyszli agronomowie, zawiedzeni, że to nie będzie normalna potańcówka, zagłuszali mizerny sprzęt nagłaśniający rykami, których pozazdrościć by mogli najwięksi punkowcy. Nie rozumiejąc, że uczestniczą w wydarzeniu o wymiarze historycznym, postanowili na koniec spuścić muzycznej awangardzie baty. Ze scenerii ursynkowskiego wieczorku najbardziej zapamiętałem błotniste zarośla, którymi wymykaliśmy się z klubu; otaczały nas ciemności i wizja sztachet, stylisk, prasłowiańskich cepów.

28 listopada '79: koncert Tiltu W Remoncie. Wyczyny na południu miasta spowodowały błyskawiczną reakcję Centrali: pierwszy koncert punkowy w Remoncie! Prawdziwy sukces - pod naporem publiki pękły szyby, zdezorientowanym bramkarzom, zagorzałym wrogom niechlujnych punkowców, zmiękła rura, na sali tłum punkowej załogi. Antytilterskie okrzyki wznoszą nasi przyszli przyjaciele, toporna muzyka rozluźnia obyczaje, zespół zostaje wyróżniony pokaźną ilością śliny (plucie zastępowało w ówczesnej modzie wstydliwy pocałunek uznania). Tomek Rastaman, jako nieugięty higienista, miał na takie okazje przygotowane naczynie z wodą, którą polewał śliniących wielbicieli (tradycja wielkanocna).

Tomek Rastaman. Rastek, vel Książę Michał lub Misiu, zwany też niekiedy Czyściochem, z racji przesadnej schludności i nienagannych strojów, był dość niezwykłym filarem tiltowskiego tria. Niestrudzony propagator reggae nad Wisłą, basista Tiltu wyposażony był w zaczytany egzemplarz Biblii, która zarazem stanowiła poręczny schowek na bibułki, listki "tytoniu Bongo" itp. Dzięki jego działalności misyjnej całe rzesze młodych Polaków poznały brzmienie i teksty takich esencjonalnych dredmenów, jak Ras Michael (krewny Rastka), Prince Far I, Count Ossie, naturalnie BMW (/ love Bob Marley on BMW and Harley), a nawet dżamajka-disko, z refrenami w stylu: Why, why, why, why, your pussy sweet so? Do skarbca technik gry na basie Tomek wniósł na pewno smarowanie strun i gryfu kremem Nivea, "żeby były miększe i lepiej palce chodziły".
Grupa Tilt. Za perkusją Luter (Jacek Lenartowicz) i kiedyś mizerny (z wyglądu) perkusista Tiltu i wydawca "Pasażera". Dziś trochę przytył, jest scenarzystą filmowym i producentem. Mieszka w Amsterdamie.

6 grudnia '79: koncert w Toruniu. Pierwszym profesjonalistą z branży muzycznej, który się punkiem na serio zainteresował, był Waldek Rudziecki, wówczas szef toruńskiego klubu SZSP "Od nowa". Waldek zaprosił Tilt na dwa koncerty; odbył się tylko jeden, tym razem nieskutecznie zagłuszany przez zdegustowany tłum miłośników Paula McCartneya. Doszło do potyczek z publicznością, a potem zespół udzielił pierwszego bodaj wywiadu w studenckim radiu "Piernik" (albo "Kopernik"). Po latach ZBOWiD wykupił taśmę, a to z powodu krótkich, trzy-, cztero- i pięcioliterowych wyrażeń, które stanowiły zasadniczą treść odpowiedzi udzielanych inteligentnym redaktorom "Piernika".

8 grudnia 79: Gdańsk, Luter. Luter, czyli Lutek vel Babka (zwany tak z racji wymizerowanej postury), perkusista, autor wielu przebojowych tekstów Tiltu, wydawca "Pasażera", "Papieru Białych Wulkanów". Słowo "piekielnie inteligentny" pasuje jak ulał do tego kontestatora i ironisty, który nadawał ton wielu pionierskim zdarzeniom punkroka. Luter przybył do Warszawy jako zaprawiony już w bojach nestor sceny trójmiejskiej; na koncertach Tiltu dobierał pałki najgrubsze, dziurawiąc niekiedy wypożyczone bębny. Teksty pisał po angielsku, uważając, że to język odpowiedni dla rocka; znajdują się wśród nich najlepsze teksty, jakie w tamtym czasie powstały. Pomieszkując u Franza na poddaszu, podczas domowych prób grywał na starej walizce. Ulubiony obiekt napaści milicyjnych i "dołowań" na 2-4 lub 4-8.

15 grudnia 79. Koncert Tiltu w Teatrze "StUDIO". Punkrok w Pałacu Kultury - w symbolu Babilonu! Kierownik Galerii "Studio" postanowił okrasić występem warszawskich punkowców wystawę fotografii prezentującą "prawdziwych punkowców z Londynu". Jako menedżer grupy przekonałem z Heniem Gajewskim sympatycznego kierownika, że Tilt to niewinna grupa kontestujących licealistów. Przyszły tłumy; zespół początkowo bał się wyjść zza kulis; widownia buzowała jak ocean przed burzą. W końcu Tilt dał świetny koncert, a na zakończenie wystąpił dyr. "Studia", Józef Szajna, który własną piersią zagradzał drogę rozentuzjazmowanej publiczności i ostatecznie zarządził odcięcie muzyko-dąjnego prądu. Sukces celebrowaliśmy na Dworcu Centralnym - gdzież indziej!

Lata 70.: Dworzec Centralny. Po 10 wieczorem w Warszawie można było w zasadzie tylko tam pójść, jeśli nie gustowało się w dancingach; kasy na elitarne "Ścieki" nie było. Dzięki Dworcowi mieliśmy zapewnione tanie posiłki barowe, a co najważniejsze - stały kontakt z rzeczywistością upadającego socjalizmu. Oraz z dworcowym "dołkiem" i jego wesołymi MOdsami.
=Tam chadzali tiltersi... my okupowaliśmy Deptak Wschodni i Starówkę=[Miro]

1980 r... i wcześniej, i później: Tomkalski.

Ten to był punkowiec oryginał! W czasach niesprzyjających samotnym wędrówkom punkowca po mieście, Tomkalski vel Men chadzał np. do wesołego miasteczka na Bródnie z zielonymi włosami, strojem organizacyjnym i twarzą wysmarowaną na biało. Z takich eskapad nie wracało się cało! Po sezonie prób gry na saksofonie, odbywanych zazwyczaj w szafie u Dziewczyn (bo sąsiedzi i sprzymierzeni z nimi MOdsi), Men grał w rozmaitych kapelach, od Tiltu poczynając.

=Miro i wiosna 1980 r - w Pe-ki-nie rozpoczyna się pierwsza "zabawa punkowa", czyli "dyskoteka" na której grane były kawałki punkrockowe grup Sex Pistols, Ramones, The Clash, Sham'69, XTC i innych. Cała nasza załoga Ja z Krzyśkiem, Wojtkiem i kilkoma punksami stała się stałymi bywalcami owych potańcówek. Gorliwi organizatorzy "dyskotek" filmowali każdy nasz występ... taśmy przekazując SB-ecji. Nas to oczywiście nie interesowało. Ubieraliśmy się w stare podkoszulki t-shirt na to marynary, krawat, łańcuchy na szyję i kilo agrawek. Spodnie, rurki zszyte agrawami. Na twarzy niewielki makijarz... włosy usztywnione. Byliśmy postrachem ulic, zrywaliśmy wszelkie plakaty disco-pochodne. Rzucaliśmy farbami i sprayami w klijentów Disco-Hybrydy. Dezorganizowaliśmy wszelkie koncerty np. koncert Drupiego w Sali Kongresowej - demolka, Omegi - demolka... itd. Epidemia discomaniakow została zdławiona.=[Miro]

8 sierpnia '80: ksu i poland i Festiwal New Wave w żołnierskim amfiteatrze. Było to chyba apogeum PP; na jednej scenie spotkały się wszystkie niemal zespoły, frakcje, załogi, przełamując rozmaite, fikcyjne najczęściej animozje i anse. Obecni na festiwalu wysłannicy niemieckiego pisma "Sounds" piszą duży artykuł o polskiej scenie punkowej. Zafascynowani zwłaszcza zespołem KSU, wokół którego narosła legenda, że są stuprocentowymi Ukraińcami, członkami UPA, mają w plecakach szmajsery, granaty i co tam jeszcze. Obawa przed "zmilitaryzowanym oddziałem" KSU trzyma w ryzach bramkarzy, co minimalizuje straty. Po trzydniowym festiwalu część załogi pojechała do Gdańska i została tam dłużej - zaczął się strajk w Stoczni. A w Ustrzykach Dolnych, obok KSU, zadebiutował zespół Poland z Kazimierzem Staszewskim jako liderem. - Nie mieliśmy żadnej próby, basista po raz pierwszy trzymał gitarę i grał akordami, perkusista nie wiedział, co ma robić i cały czas dawał solówkę, gitarzysta, któremu kazaliśmy wcześniej ściąć pióra, wykonywał swoje folkowe kawałki, a ja się darłem - wspominał później Kazik.

Też jakoś latem '80: sukcesy końcertowe Kryzysu, przemianowanego na Kryzys Romansu (wariant nowofalowy). Afek Brylewski tłumaczy to tak: Nazwę Kryzys Romansu wymyślił w uzgodnieniu z Maćkiem Góralskim Marek Wiernik, który wówczas próbował pisać o punk rocku, ale czynił to nadzwyczaj ostrożnie i chyba obawiał się używać nazwy Kryzys. Maciek "Guru" Góralski stanowił silny napęd intelektualny Kryzysu i części warszawskiej sceny. Miał kontakty w zachodnim świecie muzycznym, orientację w nowościach, był, tak jak Franz, propagandzistą.

Brylewski: - Poznaliśmy go na giełdzie płytowej w Hybrydach, działał wtedy z takim swoim zespołem, New Bitels się nazywali. Grali couery Beatlesów. Góralski wyraził chęć współpracy z nami, a ponieważ pisał świetne teksty, to się zgodziliśmy. Wiedział poza tym, co w literaturze warte jest uwagi i podsuwał nam różne rzeczy, na przykład'Proces' Kafki, na podstawie którego napisaliśmy utwór pod tym samym tytułem...

Listopad '80: Festiwal Nowej Fali w Toruniu. Grają m.in. Tilt, Kryzys, Deadlock, Kanał, Poland i inni. Przygrywką do tego były występy w liceum im. M. Dąbrowskiej, na których prezentował się też Andy Warhol Interyiew, organizm wymyślony przez happenera i sytuacjonistę Andrzeja Zuzaka (dziś w Norwegii). Rastaman (Tomasz Szczeciński): filar Tiltu i prekursor jamajskich rytmów wPolsce. Dziś prowadzi imprezy a muzyką południowo­amerykańską i afrykańską w swym ukochanym Trójmieście.

GrudZień '80: Deuter. Paweł Kelner i Kamil Stoor zakładają formację Deuter, jedną z największych koncertowych atrakcji PP znaną z "nihilizmu muzycznego", czyli nikłej umiejętności gry na instrumentach. Nagrania studyjne brzmią z tego powodu dużo mniej interesująco niż występy na żywo. Teksty Pawła byty ostre, atakował w nich system polityczny, często w niewybrednych słowach. Tak jak w owym czasie Tilt, Kelner wprowadził do niektórych piosenek cytaty biblijne: nurt starotestamentowy przerodzi się wkrótce w regatową eksplozję i słynny styl "Wisła Nyabinghi".
=W tym czasie powstają nowe zespoły, nieraz jednego koncertu. Grają i rozwiązują się i znów grają w innym składzie i rozpadają się... piękne czasy dla spontaniczności.=[Miro]

1981 F.: Kacza Faja. "Dżadża", "Nattydread is taking over", "kacza faja", "dred-in-a-babilon", "natty faja's ber-ning rajt" i podobne zawołania są dowodem trwałego wpływu kulturalnego Karaibów na ziemiach polskich.

Lipiński: - W sytuacji, kiedy wokół cały świat się wali, a taki był stan wojenny, to ludzie zawsze szukają i zwracają się do siebie do środka i sprawy duchowe zaczynają mieć większe znaczenie. Dla odszczepieńców, jakimi byliśmy, ta cala koncepcja rastafariańska na naszych oczach się materializowała. Babilon jako sowieckie imperium itd. Popularność reggae w połowie lat 80. jest zrozumiała. Ja byłem trochę na uboczu - choć zawsze reggae było dla mnie inspirujące, to nie mogłem do końca w to wejść.

1981 NowaFala a'la komuna.: = Piękna Izabela. PP w natarciu; branża i system się bronią. Jako podstępne lekarstwo na bunt "potrzebującej się wyszumieć młodzieży" zaaplikowano Izabelę Trojanowską. Dziewczyna była atrakcyjna, nie można powiedzieć, ale podstęp się nie udał.=[Miro]

Luty '81: Post Remont. "Galeria Remont", mieszcząca się w klubie będącym punktem kontaktowym i głównym skrzyżowaniem PP zostaje przechrzczona na "Post Remont". Miało to być miejsce otwarte od rana do wieczora dla każdego, kto złoży jakąś sensowną ofertę. Chodziło o spopulizowanie miejsca, odejście od awangardowego elitaryzmu na rzecz, przestrzeni, gdzie można pokazywać, a także sprzedawać swoje wyroby, koszulki, kasety, fanziny itp. Wydawaliśmy też z Henrykiem oraz Franzem pisemko o tej samej nazwie. Nie słyszeliśmy chyba jeszcze o postmodernizmie, ale że już jest "post" - tego byliśmy pewni. W rzeczywistości chude lata były dopiero przed nami.

9 kwietnia '81: Milo i Amok. Razem i osobno obydwaj dżentelmeni byli reprezentantami PH, poprzedniej rodzimej formacji: Polskich Hippisów. Nie zmieniało to faktu, że cieszyli się popularnością wśród PP-owców, wbrew regule "nigdy nie ufaj hipiejowi". Milo, niezmożony uczestnik polskiego życia muzycznego, członek Osjanu, grywał czasem z Tiltem lub Kryzysem, zwłaszcza już w ich wydaniach bardziej karaibskich. Amok z Andrzejem Zuzakiem i Krąży Karolem wystąpili okazjonalnie w "Hybrydach" jako formacja posthipisowskich parapunkowców. Dziś pan Milo Kurtis tworzy coraz to nowe wariacje muzyczne i sceniczne, natomiast pan Andrzej Turczynowicz jest znanym makrobiotykiem i specjalistą shiat-su.(sic!)

1982 r.: Płyty Deadlocka i Kryzysu. Wydane w Anglii i Francji bez autoryzacji muzyków. Kręcił się pod koniec '81 jakiś punk francuski z rzekomymi koneksjami w tamtejszej branży - w efekcie wywiózł nagrania i dalej nimi sam dysponował. Robert Brylewski ocenia ten epizod jako "przykrą porażkę", dla innych był to prestiżowy sukces". Nagrania rażą marną jakością, członkowie zespołów nie dostali naturalnie ani grosza.

JeSZCZe '82:Brygada Kryzys.Połączenie sił dwóch legendarnych zespołów: Kryzysu i Tiltu. Wkrótce ukaże się legendarny "czarny album", zamykający ten etap historii PP.

Lipiński: - Tilt się rozpadł w 1980 roku. Kryzys się ostał, bo oni się podłączyli do Stołecznej Estrady. To znaczy Jacek Olechowski, brat ministra Andrzeja, był człowiekiem, który się kręcił w tym biznesie i postanowił pomóc Kryzysowi. Któregoś dnia pojawił się u mnie Robert Brylewski z Jarkiem "Gruszką" Ptasińskim i złożyli mi propozycję założenia wspólnie grupy. Spodobało mi się to. Był tylko jeden warunek postawiony przez agencje -utrzymać nazwę Kryzys. Nie mogłem na to przystać, wymyśliłem więc nazwę Brygada Kryzys. "Czarny album" nagrany został na początku stanu wojennego, kiedy sprzęt grupy stał zaplombowany w klubie Remont. Okazało się, że firma Tonpress oddaje do użytku nowe studio i trzeba je przetestować... rozpoczyna się okres tzw.'znajomości i współpracy'. =Ja z naszą grupą przechodzimy do podziemia...=[Miro]

=Warszawa '82 i do połowy '83 - zawiązuje się moja grupa "Monsters". Występujemy na przeglądzie muzyki nowofalowej gdzieś w klubie przy ul. Grzybowskiej v/v Cepeli. W pierwszym składzie grałem Ja na gitarach i przeszkadzajkach, Tomek T. na basie, Andrzej N. na drumsie (I skład), Grzesiek K. na drumsie (II skład). Na klawiaturce Tomek K. Graliśmy b.ostre kawałki przypominające połączenie The Clash i MC5. Na koncercie w auli Konarskiego przy Okopowej 55A, w marcu 1982r. zagraliśmy nasz przebój "Intruz" z moim tekstem oraz 2 kawałki Ramones. Oj! Było ostro! Zespół rozwiązał się w końcu 1983r. Później wszystko zeszło na psy... a my w underground.=[Miro]

Ze źródeł własnych oraz zapisków i wywiadów z "machinom"y"


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
piciubata




Dołączył: 20 Mar 2010
Posty: 4
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Wrocław

PostWysłany: Sob 11:42, 20 Mar 2010    Temat postu:

We Wroclawiu też sie działo. W Kołobrzegu w 1980 wystapił przecież Poerock - uwazany przez wielu za punkrockowy, mieli w repertuarze taką piosenkę z refrenem KOCHAJ Z NAMI PUNK ROCK Smile W maju/czerwcu 1981 Andrzej Rogowski i Marek Puchala /późniejszy perkusista Klausa Mitffocha/ zorganizowali festiwal "Nowa Fala na Odrze". Oprócz wrocławskich kapel : Zwłoki, Prymityw Rock i Klaus Miffoch, grały kapele z Warszawy, Łodzi i STEN z Poznania.

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Wyświetl posty z ostatnich:   
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum www.bootleg.fora.pl Strona Główna -> Muzyka polska Wszystkie czasy w strefie EET (Europa)
Strona 1 z 1

 
Skocz do:  
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach

fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001, 2005 phpBB Group
Regulamin